Kolejne zgłoszenie do konkursu na Rybę Roku nadesłał Mariusz Drogoś - Pod koniec września wybrałem się z kolegą na Odrę sprawdzić jak ma się sytuacja z sandaczami - rozpoczyna relację Drogoś - Noc poprzedzająca nasz wyjazd była ciepła (11 st.) a za dnia miało być jeszcze cieplej.
To nie napawało optymizmem, jednak postanowiliśmy spróbować. Był to pierwszy dzień Michała z opadem i jego nowym nabytkiem (Fenwick HMG). Ja oczywiście łowiłem swoim dragonowskim GS-em do którego podpiąłem także nowy nabytek: PENN Battle 4000.O godz. 5 rano wyjechaliśmy i gdy było jeszcze ciemno byliśmy na miejscu. W świetle latarki czołowej nawinęliśmy na kołowrotki nowe plecionki Sufix 832 (ja 0.18, kolega 0,15). Było więc co testować. Po kilku rzutach (pół godz.) przy aucie,pojechaliśmy we "właściwe" miejsce. Wybraliśmy jeden z zakrętów gdzie zapływy ostróg są głębokie i właśnie tam szukaliśmy mętnookich. Pierwsza główka - wykonaliśmy może po pięć rzutów i Michał oznajmia, że ma rybę. Po szybkim holu na brzegu melduje się pierwszy spinningowy sandacz (40+ cm) kolegi, który cieszy się z niego bardzo (ja także) jednak nie ma pełni zadowolenia, gdyż kolega nie pamięta czy był ten pierwszy wymarzony "pstryk". Wypuszczamy go i dosłownie po 2-3 rzutach, mam konkretne walnięcie w opadzie. Ryba dostaje momentalnie po zębiskach, ale nie wiem co mam na końcu zestawu. Sandacz to nie jest - zbyt wariuje to coś na końcu wędki. Szczupak to nie jest - szarpnięcia są zbyt szybkie. Gdyby to była 20 cm ryba to pewnie bym powiedział, że to okoń jednak z powodu wielkości ryby nie pomyślałem o nim. Szybko jednak tajemnicze i konkretne drgania stały się jasne. To faktycznie okoń, ale jaki! Szybka pamiątkowa fota i przyłożenie do miarki, gdzie ogon zakończył się nieznacznie za trzydziestym siódmym centymetrem (na zdjęciu wyszło to nieco inaczej)! Może nie jest to olbrzym ale jest to na dzień dzisiejszy moja osobista życiówka, którą udało mi się poprawić o... 1 cm. Buzi i do wody. Kolejne główki, to... głównie walka z zaczepami i zarośniętymi brzegami. Po obłowieniu całego zakrętu pojechaliśmy na inny łuk gdzie szukaliśmy sandaczy do wieczora a gdy zrobiło się ciemno pojechaliśmy na nocną bankówkę gdzie skończyliśmy łowy i przed godz. 23 i ruszyliśmy w drogę powrotną - kończy wędkarz